W pierwszy dzień kalendarzowej jesieni, przy słonecznej pogodzie, rozpoczęły się u nas kukurydziane żniwa. W tym roku „pod kombajn" poszły odmiany San i Jawor.

W piątek skosiliśmy tylko część kukurydzy z przeznaczeniem na kiszonkę, za trzy, cztery tygodnie zbierzemy ziarno.
Patrząc dzisiaj na dorodną kukurydzę warto wspomnieć, że na wiosnę widoki na dobre zbiory były marne. Po majowym gradobiciu z niedowierzaniem i z żalem patrzyliśmy na przygniecione do ziemi rośliny. Część z nas nie wierzyła, że tak „zbita" kukurydza poradzi sobie z przeciwnościami natury. Ale byli i tacy, którzy mówili, że każdego roku na szkolnym polu kukurydza jest najpiękniejsza w okolicy, i że w tym roku nie może być inaczej. Mieli rację. Pracę kombajnistów i „fachowców" od ugniatania ciągnikami przyszłego obiadu dla stadka krów ze szkolnego gospodarstwa bacznie śledzili uczniowie klasy II TR. Żeby nie stracić okazji do obserwacji, porównań, wymiany uwag i spostrzeżeń, do pomysłu, by wspólnie pójść na szkolne pole, młodzi rolnicy przekonali nawet księdza Roberta. Wśród wielu obserwatorów byli i tacy, dla których wszystkie czynności związane z koszeniem kukurydzy zadziały się po raz pierwszy, łącznie z niebywałą okazją do przejażdżki w kabinie ciągnika. To jednak jest mało ważne przy zadowoleniu, że kolejny rok, dzięki doświadczeniu i wysiłkom wielu osób w szkole, tak obficie sypnął słonecznym ziarnem.